Newsweek opublikował kolejny ranking prezydentów miast. Można oczywiście dociekać, jakie kryteria zdecydowały o takiej, a nie innej czołówce, można przewracać oczami, że znowu ten Dutkiewicz. Przydatny element rankingu to usunięcie z niego Warszawy, która powinna rywalizować w kategorii metropolii europejskich. Eliminuje kwasy dotyczące ilości pieniędzy w nią pompowanych. Moja uwaga od razu powędrowała do elementów, które łączą liderów rankingu.
Aha, mówiłem już, że Łodzi nie ma w czołowej 25?
Element, który łączy większość liderów to bezpartyjność. Dlaczego jest krytycznie ważna w samorządzie? Nie znalazłem lepszego przykładu niż zupełnie aktualna walka o deficyt.
W żołnierskich słowach: Jacek Rostowski, minister finansów Najjaśniejszej, tnie wydatki gdzie się da. W ramach tych cięć chce także ograniczyć samorządom możliwość zadłużania się (ich dług wlicza się do długu sektora finansów publicznych, którego poziom bada Unia – i srogo karze za przegięcia). Decyzja o zaciśnięciu samorządom pasa, jak stwierdza Newsweek, spowodowała bezprecedensowe zjednoczenie samorządów przeciwko centrali. Liderem protestu nie kto inny jak Dutkiewicz. Argumenty są proste: długi samorządów to ledwie 6% zadłużenia kraju, zaś większość z nich wygenerowały inwestycje. Na szczeblu rządowym zadłużenie zaś pochodzi z transferów, które – mimo, że w większości konieczne (FUS, czyli emerytury, itd.) – to neutralne dla rozwoju kraju. To samorządy zaś, mając do wydania jedynie 1/3 środków publicznych, są liderami innowacji i wzrostu gospodarczego. Dutkiewicz nie jest w tej walce sam, ma za sobą armię samorządowców, czerwonych ze złości.
W całej tej wrzawie dość cicho siedzi np. Hanna Zdanowska, a wraz z nią grupa innych samorządowców. Oczywiście, opublikowano stanowisko w ramach Unii Metropolii Polskich, itd., ale to tylko gra pozorów. Wyobraźmy sobie, że Zdanowska, a wraz z nią łódzka rada miejska przyłącza się do protestu, ba!, nawet staje się jego liderami. Uderzają w rząd Donalda Tuska celnie, punktują zaniedbania, wskazują na marazm, zastój reformatorski, krytykują Rostowskiego i innych ministrów odpowiedzialnych za brak reform, które doprowadziły do trudnej sytuacji budżetowej.
Przecież w listopadzie są ogólnopolskie wybory. Przecież kandydaci wywodzą się z magistratu i z rady miejskiej – kto by nie chciał zostać posłem lub senatorem? Który z nich w tej sytuacji będzie działał na rzecz samorządu, jeśli tym samym osłabi wynik własnej partii, a przez to swój własny wynik (jeśli w ogóle znajdzie się na liście po takiej niesubordynacji)? Odpowiedź sobie doczytajcie w baśniach braci Grimm. Przegrana w wyborach może koniec końców spowodować zapaść tej subtelnej sieci.
To jest przykład tak czytelny, że można go prezentować przedszkolakom.
Taki samorząd nie ma sensu.
Miałem kiedyś takie marzenie, żeby w sercu Polski zaczęła się inicjatywa jednocząca wszystkie wspólnoty lokalne pod szyldem czegoś zupełnie innego niż partia polityczna. Skoro jednak w tym sercu nie ma klasy ludzi, spośród których wyjdą nowocześni samorządowcy, kończę jako meganaiwniak.
Aha, na koniec ranking, nie ma go jeszcze w sieci. Oto one/oni:
- Rafał Dutkiewicz, Wrocław, bezpartyjny (no, w zasadzie zbudowana przez niego struktura zaczyna już przypominać partię)
- Ryszard Grobelny, Poznań, członkostwo w PO zawieszone przed wyborami (partia nie chciała wystawić go jako kandydata)
- Janusz Chodorowski, Mielec, komitet Nasz Mielec
- Tadeusz Truskolaski, Białystok, bezpartyjny (startował z ramienia PO)
- Jacek Karnowski, Sopot, członkostwo w PO zawieszone (z uwagi na aferę sopocką)
- Małgorzata Mańka-Szulik, Zabrze, bezpartyjna
- Wojciech Szczurek, Gdynia, bezpartyjny
- Piotr Przytocki, Krosno, bezpartyjny (poparty przez PO)
- Michał Zaleski, Toruń, Komitet Czas Gospodarzy
- Tadeusz Ferenc, Rzeszów, SLD
Reszta jest milczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz