poniedziałek, 9 maja 2011

Jacek Vincent naszym kolegą jest, czyli samorząd bez sensu

Newsweek opublikował kolejny ranking prezydentów miast. Można oczywiście dociekać, jakie kryteria zdecydowały o takiej, a nie innej czołówce, można przewracać oczami, że znowu ten Dutkiewicz. Przydatny element rankingu to usunięcie z niego Warszawy, która powinna rywalizować w kategorii metropolii europejskich. Eliminuje kwasy dotyczące ilości pieniędzy w nią pompowanych. Moja uwaga od razu powędrowała do elementów, które łączą liderów rankingu.

Aha, mówiłem już, że Łodzi nie ma w czołowej 25?


Element, który łączy większość liderów to bezpartyjność. Dlaczego jest krytycznie ważna w samorządzie? Nie znalazłem lepszego przykładu niż zupełnie aktualna walka o deficyt.

W żołnierskich słowach: Jacek Rostowski, minister finansów Najjaśniejszej, tnie wydatki gdzie się da. W ramach tych cięć chce także ograniczyć samorządom możliwość zadłużania się (ich dług wlicza się do długu sektora finansów publicznych, którego poziom bada Unia – i srogo karze za przegięcia). Decyzja o zaciśnięciu samorządom pasa, jak stwierdza Newsweek, spowodowała bezprecedensowe zjednoczenie samorządów przeciwko centrali. Liderem protestu nie kto inny jak Dutkiewicz. Argumenty są proste: długi samorządów to ledwie 6% zadłużenia kraju, zaś większość z nich wygenerowały inwestycje. Na szczeblu rządowym zadłużenie zaś pochodzi z transferów, które – mimo, że w większości konieczne (FUS, czyli emerytury, itd.) – to neutralne dla rozwoju kraju. To samorządy zaś, mając do wydania jedynie 1/3 środków publicznych, są liderami innowacji i wzrostu gospodarczego. Dutkiewicz nie jest w tej walce sam, ma za sobą armię samorządowców, czerwonych ze złości. 

W całej tej wrzawie dość cicho siedzi np. Hanna Zdanowska, a wraz z nią grupa innych samorządowców. Oczywiście, opublikowano stanowisko w ramach Unii Metropolii Polskich, itd., ale to tylko gra pozorów. Wyobraźmy sobie, że Zdanowska, a wraz z nią łódzka rada miejska przyłącza się do protestu, ba!, nawet staje się jego liderami. Uderzają w rząd Donalda Tuska celnie, punktują zaniedbania, wskazują na marazm, zastój reformatorski, krytykują Rostowskiego i innych ministrów odpowiedzialnych za brak reform, które doprowadziły do trudnej sytuacji budżetowej. 

Przecież w listopadzie są ogólnopolskie wybory. Przecież kandydaci wywodzą się z magistratu i z rady miejskiej – kto by nie chciał zostać posłem lub senatorem? Który z nich w tej sytuacji będzie działał na rzecz samorządu, jeśli tym samym osłabi wynik własnej partii, a przez to swój własny wynik (jeśli w ogóle znajdzie się na liście po takiej niesubordynacji)? Odpowiedź sobie doczytajcie w baśniach braci Grimm. Przegrana w wyborach może koniec końców spowodować zapaść tej subtelnej sieci.

To jest przykład tak czytelny, że można go prezentować przedszkolakom.

Taki samorząd nie ma sensu.

Miałem kiedyś takie marzenie, żeby w sercu Polski zaczęła się inicjatywa jednocząca wszystkie wspólnoty lokalne pod szyldem czegoś zupełnie innego niż partia polityczna. Skoro jednak w tym sercu nie ma klasy ludzi, spośród których wyjdą nowocześni samorządowcy, kończę jako meganaiwniak.

Aha, na koniec ranking, nie ma go jeszcze w sieci. Oto one/oni:
  1. Rafał Dutkiewicz, Wrocław, bezpartyjny (no, w zasadzie zbudowana przez niego struktura zaczyna już przypominać partię)
  2. Ryszard Grobelny, Poznań, członkostwo w PO zawieszone przed wyborami (partia nie chciała wystawić go jako kandydata)
  3. Janusz Chodorowski, Mielec, komitet Nasz Mielec
  4. Tadeusz Truskolaski, Białystok, bezpartyjny (startował z ramienia PO)
  5. Jacek Karnowski, Sopot, członkostwo w PO zawieszone (z uwagi na aferę sopocką)
  6. Małgorzata Mańka-Szulik, Zabrze, bezpartyjna
  7. Wojciech Szczurek, Gdynia, bezpartyjny
  8. Piotr Przytocki, Krosno, bezpartyjny (poparty przez PO)
  9. Michał Zaleski, Toruń, Komitet Czas Gospodarzy
  10. Tadeusz Ferenc, Rzeszów, SLD

Reszta jest milczeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz