piątek, 20 maja 2011

Niestraszni mieszczanie

Platforma Obywatelska utworzyła coś takiego jak Instytut Obywatelski, zaś Instytut ten wydał publikację podsumowującą badania polskich mieszczan. Pracę napisał socjolog, Paweł Kubicki, zaś raport można sobie pobrać i przeczytać stąd (PDF, 1.26 mb).

Lektura raportu zajęła mi dzisiaj cały kurs Łodzianina z Wwy do Łodzi. Mam uczulenie na egzaltowane wywody socjologów, tudzież innych -logów, toteż nie wiem czy publikacja ta jest innowacyjna, czy też stanowi plagiat. W każdym razie - gorąco polecam. Nie tylko polecam - zrobiłem nawet streszczenie!

Raport w pierwszej części tłumaczy dlaczego w Polsce mieszczanie są tacy słabi, w kolejnej omawia wyniki badań robionych na mieszkańcach Wrocławia, Szczecina i miasta na K z Wawelem itd. W pigułce idzie to tak:

Mieszczaństwo w Polsce nie rozwinęło się w Polsce, gdyż:
  • Dominacja szlachty, utrwalenie modelu pogardy dla mieszczaństwa jako drobnych wyrobników; wieś jako Arkadia, odskocznia od miejskiego syfu.
  • Rozbiory, utrata przez miasta roli ośrodków politycznych i rozwojowych.
  • II wojna światowa: masowa eksterminacja mieszkańców miast oraz Holocaust w sumie pozbawiły życia zdecydowaną większość międzywojennych mieszczan.
  • Zmiana granic: wypędzenie z miast zachodnich mieszczan niemieckich i osadzenie ludności polskiej z kresów, głównie wiejskiej (ale: mieszczanie lwowscy we Wrocławiu).
  • Socjalizm: masowe sprowadzanie do opustoszałych miast ludności chłopskiej, propaganda antymieszczańska, pro-wiejska i pro-robotnicza.
Wrocław:
  • Mieszkańcy mieli ogromne problemy z wykształceniem tożsamości z uwagi na pochodzenie (Lwów) oraz fakt, że poprzednich mieszczan (niemieckich) wypędzono. Całkowita wymiana ludności w 1945 roku. 
  • Kluczowa rola powodzi z 1997 roku jako elementu rozpoczynającego odnowę tożsamościową Wrocławia, budowanie lokalnych wspólnot.
  • Odkryty na nowo kosmopolityzm, oparty o tradycje Lwowa i Breslau, źródłem dumy, a nie problemem (określenie „my” dla poczynań przedwojennych wrocławian – Niemców).
  • Poczucie bycia wrocławianinem silniejsze niż poczucie bycia Polakiem, zrozumienie dla złożoności społeczeństw wyższe niż w Polsce. 
  • Przekonanie, że do zostania wrocławianinem wystarczy we Wrocławiu zamieszkać, otwartość.
  • Ostatnia faza mieszczańskiej tożsamości: brak elementów etnicznych w debacie. Kreacja pozytywnego wizerunku, bez martyrologii.
Kraków:
  • Przytłoczenie mitem miasta-pomnika, symbolu, elementami narodowymi, etosem miasta-cmentarza.
  • NGO całkowicie skupione na tożsamości dzielnic, wspólnot, a nie miasta, które się trochę przemilcza. Brak odniesień do władz samorządowych. 
  • Przekonanie, że aby zostać krakowianinem, trzeba się w Krakowie urodzić.
  • Oddolna rewitalizacja Kazimierza przez polaków, przy zachowaniu jej żydowskiego charakteru, akceptacji jej żydowskiego dziedzictwa. 
Postkonsumpcjonizm jako wyznacznik miejskości:
  • Przemysły kreatywne determinują rozwój miast lub są w nich silnie obecne (sztuka, design, nowe technologie).
  • Smakowanie życia, negacja wyścigu szczurów: rower, miejskie rozrywki, gusta, mody, trendy (miasto nie idące spać po 16).
  • Opozycja wobec zachowań znanych z poprzednich – wiejskich – pokoleń.
  • Skupienie wielu funkcji miasta w centrum, zapewnienie jego dostępności (jakość przestrzeni publicznej, transport, bezpieczeństwo).
Szczecin jest pokazany jako negatywny przykład rozwoju mieszczaństwa, dobrze oddaje to cytat z wywiadu:

"To miasto rodzin stoczniowców, brakuje kultury uniwersyteckiej, kto ma chodzić do kawiarni? W Szczecinie są dwa multipleksy i wielka sypialnia na Prawobrzeżu. Co to jest za miasto, co na głównych ulicach nie ma kawiarni. Proszę zrobić lepszy ekspery­ment, przejść się po mieście, gdzie można kupić take away coffee. Ja rano, pędząc do pracy, nie mogę mieć tego klimatu: apaszka, rower i kubek kawy w ręce. Umawiając się na ten wywiad, nie byłam pewna, czy Brama będzie czynna (12.00). Gdzie się można napić rano o 8.00 kawy – w McDonald’sie, ale McDonald’s nie będzie wykładnią fajnego śródmieścia."


I jeszcze kilka ciekawych cytatów. O prezydentach-gospodarzach:
"Przykład ze Stalowej Woli jest jeszcze bardziej interesujący. Urzędujący prezydent w 2002 roku wygrał wybory jako kandydat PiS (wówczas PiS wygrało wybory prezydenckie tylko w dwóch miastach: Warsza­wie i Stalowej Woli), jednak jako jedyny prezydent miasta w Polsce sprzeciwił się nakazowi uczczenia Pow­stania Warszawskiego włączeniem syren – w myśl za­sady, że klęsk się nie świętuje. Prezydent Stalowej Woli często publicznie podkreśla swoje przywiązanie do tradycji Narodowej Demokracji, urządzając wystawy ku czci Romana Dmowskiego, gdzie gościem honorowym jest radykalny prawicowy publicysta Rafał Ziemkie­wicz. Jednak w regionie uchodzącym za bastion trady­cjonalizmu, prezydent od lat żyje w wolnym związku i nie przeszkodziło mu to w trzykrotnym wygraniu wyborów. Co jednak istotne, prezydent akcentujący silnie swoją prawicowość wszedł w głęboki konflikt z Kościołem katolickim w obronie interesów miasta i jego mieszkańców. Miejscowe duchowieństwo w 2009 roku postanowiło wybudować następny kościół w mieście, zupełnie lekceważąc legalne procedury. W tym celu zor­ganizowano drogę krzyżową wiodącą ulicami miasta, a jej symbolicznym zakończeniem było osadzenie kil­kumetrowego krzyża w miejscu wybranym pod budowę kościoła, a wykorzystywanym jako osiedlowy park. Spotkało się to z ostrą reakcją prezydenta miasta, który używanie krzyża przez lokalnych księży przyrównał do „wymachiwania bejsbolem”. W międzyczasie Kościół wybudował bez stosownych zezwoleń kaplicę. Prezy­dent skierował sprawę o samowolę budowlaną Kościoła do sądu. Mimo intensywnej krytyki prowadzonej przez lokalny kler, wygrał w kolejnych wyborach. Wyborcy docenili przede wszystkim to, że prezydent konsekwen­tnie postawił na transformację podstaw gospodarczych miasta z industrializmu do postfordyzmu. Stalowa Wola, miasto, które powstało jako osiedle przyfabryczne, dziś staje się ważnym w regionie ośrodkiem akademickim i badawczym, posiadającym jedno z najciekawszych i najdynamiczniej rozwijających się muzeów w Polsce. Dzięki staraniom prezydenta do miasta trafiły ogromne środki – nawet nie na skalę regionu, ale kraju – na rozbudowę infrastruktury akademickiej i badawczej."

O ludziach działających w NGO:
"Problem jednak w tym, że aktywiści tych organizacji traktowani są najczęściej jako hobbyści, którzy po pracy (tej właściwej) zajmują się działalnością społecznikowską – za darmo i po amatorsku. Zarządzanie miejską kulturą powierza się „profesjonalistom”, którzy w ramach urzędniczych etatów mają to wpisane w zakres obowiązków. Tymczasem prawdziwymi profesjonalistami są właśnie miejscy aktywiści ze sfery NGO ze swoją energią, optymizmem i wizjonerstwem, czego trudno doszukać się w zbiurokratyzowanych strukturach urzędów zależnych od koniunktury politycznej. Dlatego władze lokalne, aby efektywniej wspierać kulturę miejską, powinny włączyć w ten proces organizacje pozarządowe, a aktywistów traktować nie jak hobbystów-amatorów, lecz jako wysokiej klasy specjalistów, otrzymujących za dobrze wykonaną pracę godziwe wynagrodzenie."


Wokół raportu jest oczywiście dyskusja (i raczej na dyskusji się skończy). Jeden z głosów jest tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz